___________________________________________________________________________
Nie minęła mała chwila, a leżałam w wielkiej zaspie śniegu. Słyszałam tylko zagłuszający śmiech Kota. W końcu, podał mi rękę, chcąc mi pomóc. Ja jednak uznałam, że lepiej będzie jak i on znajdzie się w podobnej sytuacji, dlatego mocno pociągnęłam skoczka w swoją stronę, jednocześnie lekko posuwając się w bok. Zaskoczony wylądował podobnie jak ja w ogromnej zaspie białego zimnego puchu. W tym czasie cała reszta uznała, że co jak co, ale sędzina też powinna wrócić do domu cała przemoczona, dlatego został zorganizowany atak na Ewę. Zaskoczona żona skoczka, już po chwili wyglądała jak bałwan. Już chciałam biec z odsieczą, jednak gdy zaczynałam wstawać coś, a raczej ktoś pociągnął mnie znowu w dół. W ten sposób wylądowałam w silnych ramionach Kota. Z całej siły próbowałam się wydostać. Miałam już powoli dość, wszędzie miałam śnieg. Chciałam do domu. Zauważyłam, że po ataku na Ewę, wszyscy zaczynali się powoli zbierać i oddalać w kierunku domu. Po chwili poczułam, że mój towarzysz wstaje. Maciek wyprostował się i odwrócił w stronę gór. Powiedział coś, czego nie zrozumiałam. Już miałam się spytać o co chodzi, jednak żadne słowo nie było w stanie przejść przez moje gardło. Opanowała mnie przerażająca cisza. Pamiętam tylko, że gdy się odwrócił było już za późno. Mimo, że podniósł mnie i zaniósł do domu jak najszybciej… Najwyraźniej nie było mi dane wrócić do domu, niezależnie jak bardzo chciałam, uwierzcie z całej siły próbowałam. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam było ciepło warg. Czyich? Tego już mogę tylko się domyślać.A co z Mają? - Też chciałabym wiedzieć